w siedmiolitrowym garnku na mojej kuchence (na potrzeby moje i średniojedzącej córki :-)). I raczej nie doczeka trzeciego dnia, kiedy podobno jest najlepsze...
Na początek musicie wiedzieć, że jestem fanką zup. Ze szczególnym uwzględnieniem tych na bazie kiszonek - żuru, barszczu, kapuśniaku, ogórkowej. Więc kiedy moja przyjaciółka Agnieszka opowiedziała o soliance, którą gotuje jej mąż stojący przy garnkach zawodowo - zastrzygłam uchem z ciekawości. Im dłużej jednak wymieniała składniki - tym bardziej wydawało mi się to połączenie smaków nieprawdopodobne i trudne do wyobrażenia. No bo tak: mięso, kiełbasa, ziemniaki, kiszone ogórki, konserwowa (chociaż kiedy później zaczęłam grzebać w historii, to przypuszczam, że pierwotnie to była kiszona) papryka, oliwki, cytryna.... To tak w podstawie, plus sporo przypraw zaostrzających, mogą być też kapary, może być kwaśna śmietana...


w średniowieczu, a w kuchni wschodnich sąsiadów, zwłaszcza Ukraińców - od zawsze. Przecież ich kraj sięga aż basenu Morza Śródziemnego (jeśli rozszerzy się je o Morze Czarne), krainy drzew oliwnych.
Solianka występuje też w wersjach rybnej i grzybowej, trochę eksperymentów więc jeszcze przede mną. Już wiem, że będą warte grzechu.
Często w kuchni wyważamy otwarte wieki temu drzwi. Zapomnieliśmy o dawnych smakach, wielu powszechnie kiedyś używanych warzywach, owocach, przyprawach, sposobach przyrządzania
i konserwacji jedzenia. Zapraszam do kolejnych odkryć :-).
* A Kośmider to po prostu nazwisko moich inspirujących przyjaciół :-*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twoje komentarze są ważne. Zostaw znak, że mnie odwiedziłe(a)ś. Cenna jest dla mnie Twoja uwaga, Twój czas. Podziel się swoją pasją i wiedzą. Podrzuć temat ;-). Komentarze są moderowane. Dziękuję :-D.