21 kwietnia 2015

JAK KOZI PRZYSMAK PODBIŁ EUROPĘ I NOWY ŚWIAT

Przy porannej filiżance wszystko wydaje nam się takie proste. A czy Wy wiecie, że pijecie szatański napój, który kilka wieków temu mógł Was kosztować zbawienie?


Jakby było mało, że przywozili ją muzułmanie, że była z upodobaniem pita przez sufich - "niewiernych" ascetów, którzy pobudzali się nią podczas nocnych modłów, to jeszcze ten kolor - kolor piekielnej smoły... Szczęściem dla kawoszy rozsmakował się w niej i docenił jej walory szesnastowieczny papież Klemens VIII, który gotów był kawę nawet ochrzcić by pozbawić ją diabelskich mocy. Był jednym
z pierwszych, którzy mieli możliwość delektowania się nią.
Kawa szła po Europie lądem wprowadzana raczej przy okazji podbojów przez Imperium Osmańskie i morzem przez dwie kompanie handlowe - brytyjską i holenderską.
Pierwsi w Europie kawę poznali Wyspiarze. W 1650  roku kawiarnię w Oksfordzie otwarł osmański Żyd imieniem Jacob lub Jacobs (poznajemy? :-)). W Londynie pierwszą kawiarnię otwarto dwa lata później. Kiedy kawę jako nowinkę na przyjęciu osmańskiego posła poznawał dwór francuski i elity paryskie - w Anglii działało już ponad 3000 kawiarni.
Amsterdamskie losy kawy związane są z wielką akcją dywersyjno - szpiegowską, jakiej Bruce Willis by się nie powstydził. Holendrzy kupowali kawę w Jemenie a później i innych portach Bliskiego Wschodu. W żaden sposób nie było jednak możliwości wyhodowania z tego ziarna krzewów kawowych.
We wszystkich arabskich portach celnicy skrupulatnie pilnowali, by ziarno przeznaczone na rynek europejski było parzone wrzątkiem. Kosztem wielkiej ilości złota i życia kilku ludzi udało się w końcu żeglarzom holenderskim wykraść świeże ziarno, z którego wyhodowano krzewy kawowca
w amsterdamskim ogrodzie botanicznym. Kres dominacji Arabów w uprawie kawy stał się niniejszym faktem.
Wyhodowanymi przez siebie krzewami Holendrzy obsadzili plantacje
na skolonizowanym przez siebie Cejlonie a później na Jawie. Krzewami kawowca Holendrzy obdarowali również Francuzów, kończąc w ten sposób jeden z epizodów wojen handlowych. Ludwik XIV zobowiązał do założenia plantacji na podległej sobie Martynice kapitana piechoty Gabriela de Clieu.
Na pokładzie żaglowca "Dromader" znalazły się dwa drzewka pod szkłem jako początek tej uprawy. Były chronione jak największy skarb, a chronić je nie było łatwo - atak piratów, sztorm, osiadnięcie
na mieliźnie... Racje wody załogi były drastycznie ograniczane. Ale nie racje wody dla kawowców. Walcząc z przeciwnościami i buntem załogi kawaler de Clieu dowiózł jedną żywą roślinę do portu Saint Pierre na Martynice.
Po półtora roku zebrano pierwszy kilogram czerwonych owoców i rozdano je mieszkańcom wyspy,
na której kawa znalazła doskonałe warunki wzrostu. Kolejna kradzież sadzonek - tym razem przez Portugalczyków, doprowadziła do założenia plantacji kawy w Brazylii, które doprowadziły do zmiany kawy z używki dla elit w napój dostępny dla każdego.

CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są ważne. Zostaw znak, że mnie odwiedziłe(a)ś. Cenna jest dla mnie Twoja uwaga, Twój czas. Podziel się swoją pasją i wiedzą. Podrzuć temat ;-). Komentarze są moderowane. Dziękuję :-D.