Nie będzie dzisiaj o tym z jakich powodów sięgamy po jedzenie, ale z jakich - po konkretne pożywienie - nie sięgamy. A jeśli już - wymaga to od nas wielkiego, mentalnego wysiłku, przekroczenia barier wstrętu i wpojonych zasad.
Człowiek z gruntu jest osobą wszystkożerną. Obserwowaliście dwuletnie dziecko? Pakuje do buzi wszystko bez wyjątku, każde jedzenie, owady, ziemię, odchody... Bez żadnych oznak wstrętu.
W swoim życiu zawodowym widywałam również całkiem dorosłych ludzi, którzy zachowywali się w ten sposób. Tyle tylko, że byli to dorośli, którzy z racji swoich deficytów, nie byli w stanie poddać się wpływom wychowania i kultury. Wstręt,
w tym wstręt do jedzenia, jest więc odruchem nabytym, miarą tego jak poddaliśmy się socjalizacji w ramach kultury lub religii.
Wybór pokarmu nie jest u człowieka podyktowany instynktem. Z punktu widzenia fizjologii powinniśmy unikać jedynie potraw trudno rozkładających się w naszym układzie pokarmowym i trujących. Całą resztę tego, czego nie jadamy dyktują społeczeństwo, kultura lub religia. Nic więc dziwnego, że na naszej wielkiej Ziemi, te zakazy tak bardzo się różnią. Wszak żyjemy w różnych warunkach atmosferycznych, mamy dostęp do innej fauny i flory, w innych bogów wierzymy, ekstremalnie różne mamy doświadczenia jako narody, społeczeństwa i kultury.
Część obowiązujących nas tabu nie jest zapisana. Tak jest z najsilniejszym i chyba najpowszechniejszym z nich - kanibalizmem. Tabu kanibalizmu dotyczy większości ssaków, jest jednak powszechne u innych gromad (ze względu na systematykę) zwierząt. Ale i u ludzi nie jest,
a na przestrzeni historii - na pewno nie było - ściśle przestrzeganym zakazem. Akty kanibalizmu były dopuszczone kulturowo na przykład wśród niektórych plemion Nowej Gwinei. Oficjalnie zrezygnowały z niego dopiero w 1957 roku! Do aktów kanibalizmu w ciągu dziejów ludzkości dochodziło i dochodzi również ze względów rytualnych, wśród morderców i z głodu. Najbliższą nam kulturowo klęską głodu podczas której dochodziło do masowego zjadania ludzi był "wielki głód" na Ukrainie w latach 1932-1933.
Obecnie na świecie najmniej zakazów pokarmowych istnieje w Chinach, a w Europie - we Francji. Przy czym "Stary Świat"
w ostatnim czasie nakłada sobie coraz więcej tych ograniczeń.
Temat tabu związanego z jedzeniem jest bardzo obszerną wiedzą. Dzisiaj tylko kilka przykładów zahaczających o nasze rejony,
nie związanych z religią i obrzędem.
Zjedlibyście świnkę morską? Większość z Was wzdrygnęła się ze wstrętem. Ale już królik czy zając niekoniecznie wywołują u nas taką reakcję. Nie tak dawno popularne były też w Polsce przydomowe hodowle nutrii przeznaczonych na mięso. W krajach andyjskich świnki mniej więcej rozmiaru nutrii stanowią podstawowe źródło białka wielu rodzin, zwłaszcza tych żyjących poza miastami. Są też nośnikiem tożsamości kulturowej będąc częstą przesyłką od rodzin pozostających w krajach pochodzenia dla dzieci emigrujących np. do Stanów Zjednoczonych. Cuy, czyli właśnie świnki, są tak mocno osadzone w tamtej kulturze, że na malowidłach w południowoamerykańskich kościołach Chrystus spożywający ostatnią wieczerzę ma przed sobą kielich i... cuy.
Szwajcarzy... Taki ultraeuropejski, bogaty, zanurzony w "naszej" kulturze i wartościach kraj. Chcielibyśmy być Szwajcarami... Hm... Tam jadają psy... Nie tylko w poszczególnych kantonach -
w całej Szwajcarii. Tak jak w Danii zjadają je np. członkowie rodziny królewskiej. Spożywanie psiego mięsa w Europie do całkiem niedawna był bardzo rozpowszechnione, nie było obarczone zakazami i nie było bynajmniej związane z okresami głodu. W Niemczech jeszcze przepisy z lat czterdziestych XX wieku o kontroli mięsa traktują psy jako zwierzęta rzeźne. Współcześnie
co i rusz docierają informacje o spożywaniu psiego mięsa na terenie Słowacji, Rumunii, Polski... Tabu dotyczące psiego mięsa jest bardzo świeże w Europie, wiąże się z rozwojem ruchów na rzecz praw zwierząt. W Polsce wydaje się być bardzo silne, nie mamy nawet specjalnej nazwy dla psiego mięsa... A jednak bywa i tak.
Nie jadamy robactwa, prawda? Ale już inne stawonogi... Mmmmmm, pycha! Odrobina oliwy, czosnku... Czy aż tak bardzo krewetki różnią się od tego co z miejsca odrzucamy? Kto nam
to wmówił..?
Uwielbiam mojego Felka, kota nad koty. Nie wyobrażam sobie, że gdzieś tam stanowiłby
po prostu artykuł spożywczy.... No nie gdzieś tam dawno temu i za górami, za lasami, bo już między innymi współcześnie we Francji! Dacie wiarę!?
Świat jest coraz mniejszy, to truizm. Zaglądamy sobie wzajemnie do kieszeni via satelita. Ujednolicają nam się języki, kanały komunikacji. Coraz więcej o sobie nawzajem wiemy, podróże w każdy punkt globu są coraz bardziej dostępne, powszechne.
A jednak są przestrzenie, w których granice pokonujemy z wielkim oporem. By nie powiedzieć ze wstrętem... Tabu pożywienia większości z nas przekroczyć trudno. Mnie na pewno. Chociaż w oczach moich rodziców jadam dziwne i wstrętne rzeczy - owoce morza, kawior... Więc może to kwestia czasu i tabu pożywienia, przynajmniej to niezwiązane z religią zacznie tracić swoją moc?
A może odwrotnie - zrobimy z innego jedzenia piętno odmienności, "gorszości" innych społeczności, kultur? Czas pokaże.
Na razie miarą mojej odwagi i otwartości jest napisanie tego tekstu i wystawienie się z nim na Wasze emocje. A jeśli po jego lekturze ich poziom i poziom soków trawiennych niebezpiecznie się podniosły i postanowiliście zostać wegetarianami - niektóre rośliny tabu również obejmuje. I sposoby ich przygotowywania... Ale o tym i innych zakazach - kiedy indziej. Tan temat wymaga dawkowania.
kolejny niesamowicie ciekawy tekst. Podobnie jest na przykład z koniną, która w wielu krajach jest normalnym mięsem, u nas powoli staje się tabu. Mimo serwowania w niektórych restauracjach tatara z koniny i przygotowywania końskich kabanosów. A przesąd że na przeziębienie najlepszy jest psi smalec słyszałem nie raz i nie dwa... strasznie to ciekawe...
OdpowiedzUsuńKonina, kiszenie warzyw, ptaki śpiewające czy gołębie... Jeszcze jest tego mnóstwo całkiem blisko nas... A jak dołożymy do tego zakazy rytualne i religijne... Mamy stosunkowo homogeniczne społeczeństwo, ale w mekkach emigrantów nie trudno o głębokie nieporozumienia na tym tle. Reguł jest dużo, skomplikowanych, w różnej mierze przestrzeganych...
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że zaglądałam z pewną dozą nieśmiałości. :)
OdpowiedzUsuńA w kwestii rozumienia i różnić kulturowych
rozmowa z chłopcem z Armenii
- U nas było dużo żmij.
- Ojej, pewnie jadowite.
Chłopiec po chwili zastanowienia
- Nie, nie nadają się do jedzenia.
:-)... Sama mam pomieszanie uczuć w sprawie opisanych treści. Jestem zdumiona siłą kulturowego przekazu, który generuje nam wstręt do rzeczy - jak nas przekonano - niezjadalnych. Z drugiej, zastanawiam się, skoro tak nas "wytresowano" w tej kwestii, to jak silnie można nas nastawić przeciwko każdej inności. Z trzeciej - jak się naoglądałam ............ i naczytałam o .........., to naprawdę wymiękam i cała racjonalizacja tego świata mi nie pomaga.
Usuń