
Do
gęsi mam ambiwalentne uczucia. Dawno temu jako dziecko, podczas wakacji, na mazurskiej wsi
przeżyłam mało sympatyczną przygodę z wielkim, syczącym i
machającym skrzydłami gąsiorem. Jego długa szyja zakończona
wrednymi oczkami i ostrym dziobem długo prześladowała mnie w snach. No nie
lubię gęsi. Najzwyczajniej w świecie się ich boję. Ale lubię
gęsinę, chociaż zdecydowanie za rzadko mam okazję ją jadać. I
zdecydowanie za rzadko bywa
w sklepach, zwłaszcza w elementach.
Trudno ją też kupić poza akcjami promocyjnymi
w listopadzie, przed
świętym Marcinem. Ale ważne, że powoli wraca, po latach niebytu gęś polska powolutku wraca. Co prawda więcej jej w Niemczech niż
w Polsce, ale że popyt kształtuje podaż – to może zacznijmy
pytać o nią w sklepach. Kropla drąży skałę.

Ale
do rzeczy – gęsie pipki. Spierają się historycy, smakosze,
znawcy kultury i kuchni żydowskiej, które pipki powinny nosić to
miano. Bo potrawy pod tym „tytułem” mamy dwie – nadziewane
gęsie szyje i zapiekany gulasz z gęsich żołądków. Różnica –
jak
to często bywa – ma odbicie w geografii. W dawnej Kongresówce
i na kresach wschodnich gęsie pipki to nadziewane szyje, a w Galicji
– gęsie żołądki. Pochodzenie nazwy, które w jidysz znaczy
„rurki” (porównaj niemieckie Pfeifen i angielskie pipe), wskazywałoby na to, że większe prawa
do nazwy mają szyjki – z
racji swojego kształtu. Z kolei autorytet ostatniego klezmera
Rzeczypospolitej, Pana Leopolda Kozłowskiego wskazuje żołądki,
jako bezdyskusyjne „pipki”.
Niech
każdy zostanie przy swoim.
Kilka
słów o każdej z potraw.


i zapieka w
piekarniku. Podaje się na ciepło lub zimno krojąc w plastry.
Doskonała jest wersja w tychże plastrach odsmażana.
Gęsie
pipki, które robię częściej to duszone gęsie żołądki. Mniej
pracochłonne są –
tu powinien się znaleźć emotikon
zawstydzenia :-). Po oczyszczeniu kilkakrotnie,
co najmniej cztery
razy przelewam je na sicie wrzątkiem. W ilości 1:1 (np. 1 kg
żołądków – 1 kg cebuli), dodaję pokrojoną w piórka cebulę.
Ilością proszę się nie przerażać – cebula rozpraży się w
przepyszny sos. Do tego główka czosnku – ząbki obrane
i z
grubsza rozdrobnione, łyżeczka mieszanki curry, sól, pieprz – i
dalej robi się samo. Co najmniej godzinę, lepiej półtorej, żołądki
powinny dusić się pod przykryciem
na wolnym ogniu. Dobrze jest
zadbać, by garnek nadawał się do włożenia do piekarnika, bo po
duszeniu dobrze jest zapiec pipki w otwartym naczyniu przez jakieś
dwadzieścia minut. I już. Coś pysznego ląduje na stole.

że kuchnia nie zna nacjonalizmów i
nie stawia zasieków. Tylko tak ma szansę być bogata.
Koniecznie
zróbcie gęsie pipki, zachęcam. Smacznego :-).
Jeśli
podobał Ci się ten tekst i lubisz czytać to co piszę – proszę –
podaj dalej :-). Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twoje komentarze są ważne. Zostaw znak, że mnie odwiedziłe(a)ś. Cenna jest dla mnie Twoja uwaga, Twój czas. Podziel się swoją pasją i wiedzą. Podrzuć temat ;-). Komentarze są moderowane. Dziękuję :-D.