05 października 2015

MILION ODSŁON HERBATY

Nie, dzisiaj nie będzie historii, klasyfikacji, podziałów, zastanawiania się nad jej jednorodnością 
czy różnorodnością botaniczną. Na to kiedyś, może przyjdzie czas... Dzisiaj o tym jak różnie herbatę 
się pija, jak różną do niej wagę przykłada. No i o moich herbacianych wspomnieniach.

Jedno z silniejszych mam takie. Początek lat dziewięćdziesiątych, młodą studentką będąc wybieram się na wycieczkę do Leningradu. Czas jest burzliwy. To już ostatnie miesiące istnienia tej nazwy przyklejonej do nierealnego, zimowego Petersburga. Polaków traktują z pewną schizofrenią. Jesteśmy kwaterowani – wycieczka kosztowała naprawdę niewielkie pieniądze – w najekskluzywniejszym hotelu, nomen – omen „Leningradzie”. Hotel dla gości dewizowych – znaczy się jesteśmy już postrzegani jako ten zgniły Zachód. Ceny w sklepach hotelowych – absolutnie zaporowe i płatności przyjmowane wyłącznie w dolarach. Z drugiej strony – wstęp do Ermitażu kosztował nas – tak jak Rosjan – 1 rubla. Mniej niż złotówkę.
Turystów zachodnich – chyba 50 $. W każdym razie ten rząd porównania. Nic dziwnego, że pamiętam z tego pobytu śnieg, Newę z jej dopływami i urokliwymi mosteczkami, Pałac Zimowy i Ermitaż właśnie. No i komfort hotelu (ten poziom luksusu jak radia w wezgłowiach, przesuwane drzwi, czyste łazienki czy nienaganna obsługa kelnerów, która nie różnicowała, czy przy stole student z Polski czy Amerykanin :-)). A w nowocześnie-industrialnym (jak na owe czasy) hotelu, na każdym piętrze, w holu stoliczek z dymiącym samowarem. I to takim na węgiel, nie elektrycznym. Mocna esencja, wysokie szklanki w koszyczkach, które śnią mi się po nocach pożądliwie, cukier w kostkach w cukiernicach wielkości miski dla bernardyna. Dla każdego gościa, za darmo. Coś jak u nas w tym czasie filcowe kapcie w muzeach, taka oczywista oczywistość.
A najbardziej bajkowy był powrót. Na dworcu w Leningradzie z głośnym hurgotem otwarły się drzwi przedziału osobowego, oczom naszym ukazało się płonące palenisko, a na peron posypał się... węgiel. Słusznych rozmiarów kobieta – palaczka, zagarnęła węgiel służący do ogrzewania wagonów razem ze studenciakami. 
I nagle znalazłam się w XIX wieku. Wieku Tołstoja, Dostojewskiego, Gogola, Puszkina i ich bohaterów. Pluszowe, misternie tapicerowane kanapy w przedziałach, zasłonki z frędzlami, stoliczki. I na tych stoliczkach natychmiast znalazły się samowary, wysokie proste szklanki i te koszyczki na nie. Ciężkie, z wycyzelowanym wzorem, z szeroką, stabilną podstawą. Wydawały mi się wtedy zrobione z oksydowanego srebra, co byłoby absurdalne. Ale cała ta podróż jawi mi się już jak rodem z „Alicji w Krainie Czarów”. Może i były srebrne? Wtedy dopadła mnie pierwsza herbaciana magia.

Pierwsze herbaciane zdziwienie przeżyłam czytając w szczenięctwie „Tajemniczą wyprawę Tomka”. 
Bo chyba w tym tomie (a może było to w „Tomku na tropach Yeti”?) autochtoni (czy było to w Mongolii 
czy Tybecie, czy wśród Buriatów, Kałmuków czy Kirgizów – nie pomnę) pili herbatę gotowaną w mleku 
z dodatkiem masła i soli. A mogliby jeszcze z tłuszczem jaka czy bawołu. Zawsze miałam niezłą wyobraźnię, kulinarną także. Musiało mną wstrząsnąć to wyobrażenie, skoro pamiętam je do dzisiaj. 
Ale dzisiaj mnie już nie obrzydza. Byłabym nawet skłonna spróbować.

Kolejnego doświadczenia z herbatą w roli głównej było mi dane zaznać na tureckich bazarach. Kto był – 
ten wie. Herbata towarzyszy każdej transakcji. Czy kupujesz mikry wisioreczek z wszechobecnym „okiem proroka” wartości kilkudziesięciu centów czy tygielek do parzenia kawy (a jakże, przywiozłam :-)), 
czy znacznie wartościowszy zakup. Często wartość poczęstunku przekracza wartość transakcji. Koniecznie mocna, gorąca, słodka. Obrazą jest nie wypić, nie potargować. Zderzenie kultur, zwyczajów, ale bez poczucia przymusu, nachalności, jakiej podobno doświadczają turyści w Egipcie. Nie wiem, nie byłam.


Zmysłową przyjemnością jest filiżanka herbaty, która stoi teraz przed moją klawiaturą. Jedna z milionów wersji chai masali mającej swój rodowód w Indiach. Moja. Liście herbaciane gotowane w wodzie i mleku, 
u mnie z dodatkiem zgniecionego w moździerzu kardamonu, kawałka kory cynamonowej i kilku ziarenek pieprzu. Jak dla mnie na dzisiaj – bez imbiru i goździków, za to z odrobiną wody różanej. Słodka, aromatyczna, lekko pikantna. Na chłodny wieczór i dla weny – w sam raz.

Wagę ciężką miejscu herbaty w kulturze przydali Japończycy. Ceremonia parzenia herbaty wymaga wielu lat nauki, jest pełna symbolicznych odniesień, znaczeń. Zjawisko na styku transcendencji, medytacji, sztuki, tradycji, teatru.
Bardzo niewielkie znaczenie wydaje się mieć ona dla Amerykanów. 
No może z wyjątkiem wyimka z historii, który tytułuje się „Bostońskim piciem herbaty”. Pita na szybko, z ekspresowej torebki, chętnie mrożona. Chociaż i tam zmienia się stosunek do celebry i dobrego, uważnego życia, a co za tym idzie jedzenia i picia.


Gdzieś pomiędzy plasują się zaskakująco mało dla nas zaskakujące herbaty chińczyków, yerby ludów południowoamerykańskim – traktowane bardziej jako pobudzająca używka niż powszechny napój, herbaciane nabożeństwo Brytyjczyków, sztywne reguły jakże w efekcie pięknego five o'cloc'u i ich ortodoksja – earl grey z cytryną, assam z mlekiem. A także beduińskie herbaty z habakiem, pite na gorąco w żarze pustyni, czy marokańskie lane z czajników z długim dziobkiem dla uzyskania piany na aromatycznym napoju o nucie miętowej, różanej czy kwiatu pomarańczy.
Gdzieś pomiędzy wagą ciężką a piórkową jest też nasz stosunek do herbaty. Niegdyś w szklance, bliżej sznytu rosyjskiego, chociaż w niepomiernie brzydszych koszyczkach, coraz częściej w porcelanowych filiżankach czy kubkach. Przeszliśmy epokę imbryków na esencję, zachłyśnięcie się ekspresową torebką i powolne szukanie głębszych doznań zarówno w treści jak i formie picia herbaty.

Bo to jest niekończąca się podróż. Herbata ma milion odsłon. Lekko licząc :-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są ważne. Zostaw znak, że mnie odwiedziłe(a)ś. Cenna jest dla mnie Twoja uwaga, Twój czas. Podziel się swoją pasją i wiedzą. Podrzuć temat ;-). Komentarze są moderowane. Dziękuję :-D.